Trasy

Moturystyka #1 DW D390, Złoty Stok – Lądek Zdrój

Pierwsza część z serii moturystyka i pierwsza fajna trasa w zestawieniu. Trochę przypadkowo i mało krakowsko, ale akurat spędzaliśmy weekend w tamtych okolicach.  Jest bardzo klimatyczna, niezbyt długa, ale trzeba uważać na liście i naniesiony syf z pobocza, szczególnie jesienią.

Ogólne informacje

Województwo: dolnośląskie
Czas przejazdu: 20 minut
Długość: 19 km
Jakość nawierzchni: 4 / 5

Moja ocena: 4,5 / 5

 

 

Chwile grozy na trasie – orkan Ksawery atakuje

To fajna, kręta droga prowadząca przez las. Jednak moje pierwsze wspomnienie z nią nie należy do najprzyjemniejszych. Jechałem 40-50 km/h i po prostu się bałem. Bałem się tak, jak nigdy wcześniej nie bałem się na drodze.
Był początek października 2017 roku, razem z żoną postanowiliśmy sobie trochę odpocząć od remontów i przeprowadzek. W pracy wzięliśmy wolny piątek i poniedziałek, zarezerwowaliśmy noclegi w Stroniu Śląskim i w czwartek po pracy wyjechaliśmy z Krakowa. Prognozy nie były zbyt ciekawe – do Polski od strony Niemiec zbliżał się orkan Ksawery. Na autostradzie za Gliwicami zaczęło mocno wiać, wyprzedzanie ciężarówek z trudnością utrzymujących się na swoim pasie do przyjemnych nie należało. Jednak najbardziej przerażający był dla mnie odcinek drogi wojewódzkiej nr 390 ze Złotego Stoku do Lądka Zdroju.

Malownicza wstęga w środku lasu

Trasa zaczyna się w Złotym Stoku na wysokości 350 m n.p.m., następnie przez prawie 9 km wije się pod górę aby osiągnąć wysokość 722 m n.p.m. Następnie zaczyna się zjazd w dół i kończymy na 438 m n.p.m. Przejazd trwa ok. 20 minut, w czasie których przejedziemy ok. 60 zakrętów, w tym 7 nawrotów. Asfalt jest w większości dobrej jakości, ale w odległości ok. 10 km od Złotego Stoku znajduje się 3-kilometrowy odcinek ze sporymi ubytkami. Jedziemy w większości przez las, ze sporymi drzewami w skrajni jezdni, bez barier – trzeba uważać, żeby nie przytulić drzewa.

Jazda tą drogą w ciągu dnia, przy ładnej pogodzie sprawia naprawdę wiele przyjemności. Jednak jadąc nią pierwszy raz w czasie orkanu niewiele z tej przyjemności zostało. Prędkość wiatru w tym rejonie osiągała 100km/h, na nie tak odległej Śnieżce dochodziła do 200km/h. Droga pokryta była liśćmi i gałęziami, niektórymi całkiem sporej wielkości. Zacząłem jechać pod górę, drzewa mocno się bujały na wietrze, choć orkan już ustępował. Im wyżej wjeżdżałem, tym mocniej wiało – z każdym przejechanym metrem zastanawiałem się czy nie zawrócić. Co będzie, gdy jakiś konar spadnie na nasz samochód? Albo drzewo zwali się na drogę i zatarasuje nam przejazd? Nie widzieliśmy żadnych zabudowań, innych pojazdów ani znaków cywilizacji. Jechałem omijając leżące na drodze gałęzie i bałem się. Naprawdę się bałem, ale jednocześnie czułem ekscytację.  Na szczęście wiatr osłabł, nic nie wielkiego nie spadło ani na nasz samochód, ani na drogę. Wracałem tą samą trasą parę dni później. W jesiennym słońcu jechało się cudownie, nawet uwzględniając gorszą nawierzchnię w środkowej części. O tej porze roku trzeba uważać na zalegające liście, jednak kolory które widzimy za szybą rekompensują tę niewielką niedogodność.

Obejrzyj video – zobaczysz parę ujęć  z nocnego przejazdu, a także cały powrotny przejazd w słoneczne popołudnie.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *