Zapach benzyny
Jak często słyszycie, że jakiś samochód ma proporcjonalne nadwozie, nisko biegnąca linia maski podkreśla sportowy charakter, a agresywnie wyglądający tył wzbudza zazdrość innych kierowców? Samochód może nawet jeździć jak przeładowana gruzem przyczepka Niewiadów, ale ładny wygląd zrekompensuje to większości kierowców. Podobnie z dźwiękiem silnika. Wielka V-8ka z przelotowym wydechem albo bokser Subaru? Założę się, że teraz w Waszej głowie bez trudu znaleźliście plik z właściwym podkładem muzycznym i sobie go właśnie słuchacie. No dobrze, ale o co chodzi z tą benzyną?
Węglowodory alifatyczne o liczbie atomów węgla od 5 do 12
Jaki zapach kojarzy Wam się z motoryzacją? Pierwsze skojarzenie, szybko! Czy ja właśnie usłyszałem: benzyna? Zdania są podzielone, ja uwielbiam jej zapach, ale moja żona już nie bardzo. Tutaj mała dygresja, mój zmysł powonienia jest prawdopodobnie wypaczony czy upośledzony – lubię torfową whisky, piwo o wdzięcznej nazwie Nafciarz Dukielski (polecam każdemu znajomemu – nikomu nie smakuje) i zapach torów kolejowych w upalny, letni wieczór. Więc, jakby to powiedzieć… informacje tu zawarte wykorzystujecie na własne ryzyko. Wróćmy jednak do tych węglowodorów – mimo, że wdychanie oparów benzyny jest bardzo niezdrowe, to jest w tym coś perwersyjnie przyjemnego. Nie mam na myśli zaciągania się z workiem na głowie, ale ten krótki moment podczas tankowania czy grzebania przy silniku kiedy do Waszych nozdrzy dotrze chmurka wysokokalorycznych oparów. Jak psu Pawłowa zapala się wtedy jakaś kontrolka, wszystko przestawia się na inne tory, zmieniają się priorytety. Przyjemne prawda?
Ale dlaczego?
Do końca nie wiadomo. Substancje zawarte w benzynie mogą powodować euforię, ale nie w stężeniach w jakich obcujemy z nimi na co dzień. Najbardziej racjonalnym wytłumaczeniem wydają mi się być przyjemne wspomnienia związane z zapachem paliwa. Dla niektórych mogą to być wakacje i paliwo tankowane do łodzi czy samochodu. Dla innych garaż z rozgrzebanym samochodem albo pierwsza samodzielna (i zakończona sukcesem!) naprawa spalinowej kosiarki. Jak widzicie, więcej tu psychologii i indywidualnych preferencji niż nauki, ale w sumie czego się spodziewać po ludzkich zmysłach?
Właź do środka!
Wyobraź sobie taką sytuację: idziesz sobie spokojnie chodnikiem. Jest środek nocy i nagle od tyłu podjeżdża do Ciebie jakieś auto. Wysiada z niego 3 panów, którzy bardzo chcieliby Ci pomóc rozwiązać jakiś problem. Niestety nie masz żadnego, więc zakładają Ci worek na głowę, tytrytkami związują kończyny i siłą wsadzają do środka. „O co ,ku***, chodzi?!” Panika, dezorientacja, strach. Może to jacyś gangsterzy? Mafia… wywiozą do lasu i – młody, tu masz łopatę, wiesz co robić. Ale nagle przez worek na Twojej głowie dociera do Ciebie jakiś zapach, znasz go. Próbujesz go rozpoznać, wyłuskać z mieszanki woni choinki wunderbaum i podrabianego armaniego. I nagle bingo! To Opel! Tak pachnie ten Opel! Śmiejesz się jak głupi, czujesz ulgę, jesteś bezpieczny. Prawdziwi gangsterzy nie jeżdżą Oplami.
W innych samochodach tego nie zauważyłem, może po prostu nie jeździłem nimi dostatecznie często. Albo to jakiś dziwny zbieg okoliczności (albo upośledzony zbyt dużą ilością benzyny węch), ale Ople pachną jakoś tak… specyficznie. Nawet po paru latach wciąż czuć ten charakterystyczny zapach w Astrze mojego taty.
Plebejsko – luksusowe wnętrze
Druga sprawa to skóra. Uwielbiam skórzaną tapicerkę, pomimo jej wszystkich wad i plebejskiego pochodzenia. Jakoś tak jest, że temperatura panująca w samochodzie zostaje w pomnożona przez 3 i rozłożona równomiernie na powierzchni siedziska. Czyli latem mamy grzanie, a zimą chłodzenie krzeseł. Na krętej drodze z łatwością można się wyślizgnąć z fotela, szczególnie świeżo po nałożeniu niektórych odżywek. O skórę trzeba dbać, bo robi się twarda, pęka i się przeciera. Ale jak cudownie pachnie, jeśli podejdziecie do niej z odpowiednimi kosmetykami! Jaka jest przyjemna w dotyku gdy jest dobrze nawilżona. Jak przyjemnie grzeje, kiedy włączycie grzanie dupy zimą (no dobra, nie każda tak ma).
Bardzo lubię skórzaną tapicerkę (i welurowe dywaniki!) i jeśli tylko będę miał do wyboru to samo auto z welurową/tekstylną lub skórzaną tapicerką, to bez wahania wybiorę skórę, nawet jak będzie droższe.
A dlaczego plebejskie pochodzenie? Ponieważ w zamierzchłych czasach woźnica nie miał ciepłej i dobrze wentylowanej kabiny. Nawet pierwsi kierowcy byli wystawieni na warunki atmosferyczne. Ich siedziska i fotele musiały być wytrzymałe, odporne na zabrudzenia i łatwe do czyszczenia. Skóra doskonale spełniała te wymagania i była stosowane ze względów praktycznych. Dopiero po pewnym czasie stała się synonimem prestiżu i zagościła we wnętrzach.
Obcowanie z naturą
Motocykl. Jeśli kiedykolwiek jeździliście na dwóch kółkach, to pewnie pamiętacie swoją pierwszą przejażdżkę. No może nie tą całkiem pierwszą, kiedy mieliście 11 lat i kolega dał Wam się przejechać Ogarem, ale baliście się wrzucić dwójkę ;). Taką pierwszą świadomą. Co czuliście, zapamiętaliście? Przyspieszenie, zimno albo ciepło, wolność. Wodę spływającą do majtek, bo akurat z tej małej chmurki zrobiła się odwrotnie proporcjonalna do niej apokalipsa? Ja pamiętam zapach powietrza, które wdzierało się do kasku. Było rześkie, wilgotne. Świeże. Po paru latach jeżdżenia wciąż bardzo lubię, kiedy późnym latem, wieczorem wyjeżdżam za miasto. Jak robi się już trochę chłodno, miejscami osiada mgła. Termika jest wtedy tak zmienna, że co chwile wjeżdżacie w masy chłodnego i ciepłego powietrza, które pachnie tak dobrze. Westchnąłem. W momencie pisania tego tekstu jest 6 lutego, godz. 6:32 rano. Za oknem jest szaro, a temperatura spadła do 9 stopni poniżej zera. Do wyjęcia motocykla z garażu został miesiąc, może półtora. A jak tak bardzo chciałbym znowu poczuć tę wodę wlewającą się do… butów.
Świątynia męskich przyjemności
Na koniec zapach, który jest trochę jak neurotyczna miłość. Wpada w skrajności, raz macie ochotę to wszystko rzucić w cholerę i zająć się wycinaniem wzorów łowickich. A innym razem nie ma rzeczy która mogłaby Was powstrzymać, jesteście mistrzami blacharstwa, każda zapieczona śruba wpada w konwulsje już przed spotkaniem z Wami i sama się odkręca. Istne szaleństwo, rollercoster emocji. To garaż. I jego zapach, który jest nierozłącznie z nim związany.
Jeśli nie spędzacie w tam wiele czasu albo macie zwykłe miejsce postojowe w garażowej, to możecie nie znać tego zapachu, Wasza strata. Garaż to cudowne miejsce, pełne narzędzi, smarów, stali i chemikaliów. Miejsce gdzie rozgrzany podczas spawania metal wręcz wyrzuca w powietrze zapach stali. Ten z kolei miesza się z wonią świeżo ciętego arkusza blachy, wilgoci z kąta, w którym wala się stare jeden dziewięć de i resztek spalin po tym jak przed paroma minutami zgasiliście silnik. To bardzo dziwna kompozycja, niepowtarzalna dla każdego miejsca. Nie pachnie specjalnie ładnie, domyślam się też, że oddychanie czystym, krakowskim powietrzem w wilgotny zimowy wieczór jest zdrowsze. Niemniej jednak ma w sobie magię, szaleństwo parcia do przodu mimo, że świat daje Ci znaki, że nie ma sensu, że może jednak sklejanie modeli jest bardziej dla Ciebie. To zapach moich porażek i sukcesów, to zapach przyszłości. Samochodu, który kiedyś wyjedzie z tego garażu na własnych kołach i da mnie i mojej rodzinie niezapomniane chwile. I tego Wam, drodzy Czytelnicy, życzę z całego serca!
Zobacz także:
-
Czy jesteśmy skazani na prąd?
Prąd wdziera się do samochodów coraz bardziej. Najpierw elektronika, potem hybrydy, teraz Tesla sprzedaje więcej…
-
Jesiennym liściem w twarz
Mieszkasz w dużym mieście i masz klasyczny samochód? To zapewne nie jest Ci obcy temat,…