VW Golf CityStromer czyli elektryczny klasyk?
Wiadomo, elektryczne samochody to nie nowy pomysł, ale lobby przemysłu petrochemicznego dusiło wszystkie elektryczne inicjatywy w zarodku, nie pozwalając korzystać przeciętnemu Kowalskiemu z tak cudownych dobrodziejstw napędu na prąd. Żartuję. Samochód o zasięgu 50 km i kosztujący ponad 4 razy tyle co jego spalinowy odpowiednik nie miał szans na sukces rynkowy, ale z pewnością pozwolił niemieckiemu koncernowi zdobyć bardzo potrzebne know-how. I obecnie to bardzo rzadki elektryczny klasyk.
Elektro-Golf, czyli elektryczne mk1
Początki elektrycznego Golfa sięgają 1976 r. Wtedy powstał pierwszy Elektro-Golf bazujący na pierwszej generacji popularnego hatchbacka. Powstało 20 egzemplarzy, które były dopuszczone do ruchu drogowego.
Eksperymentalny pojazd wyposażony w silnik o mocy 20 kW (to oficjalne dane VW, niektóre źródła podają moc 15 kW) i 4-stopniową skrzynię biegów. Pakiet kwasowo – ołowiowych akumulatorów o napięciu 96 V i pojemności 13,4 kWh umożliwiał przejechanie ok. 50 km. Auto osiągało ok. 100 km/h i mogło przewieźć tylko kierowce i pasażera, gdyż z tyłu znajdowały się akumulatory. Elektro-Golf powstał w celu testowania akumulatorów i opracowywania nowych rozwiązań technologicznych.
W 1981 r. powstało 25 CityStromerów, które zbudowano w kooperacji z energetyczną firmą RWE i były przez nią użytkowane. Samochód mógł przewieźć 4 osoby i miał zasięg ok. 64 km.
CityStromer, czyli elektryczne mk2
w 1984 r. elektryczny Golf pojawił się w oficjalnej sprzedaży. Jego nazwa wzięła się od niemieckiego słowa Strom, czyli prąd. Ale w języku niemieckim, Stromer oznacza także włóczęgę. Cóż, nie pierwsza i nie ostatnia niezbyt przemyślana nazwa. Napędzany silnikiem o mocy 18,5 kW osiągał 100 km/h. Akumulatory ołowiowo – żelowe o napięciu 96 V i pojemności 120 Ah pozwalały na przejechanie ok. 50 km. Aby nie marnować cennego prądu do ogrzewania auta zastosowano coś na kształt webasto, zasilanego olejem napędowym. CityStromera ładowało się z gniazdka elektrycznego 220V.
Wg różnych źródeł powstało 100 – 120 egzemplarzy i były używane głównie przez niemieckie służby publiczne. CityStromer kosztował wówczas ok. 45 000 marek niemieckich, co było astronomiczną kwotą. Dla porównania Golf GTI z 16-zaworowym motorem w podstawowej wersji kosztował w 1986 r. niecałe 11 000 marek.
Ostatni CityStromer, czyli elektryczne mk3
W 1993 roku światło dzienne ujrzał ostatni w latach 90. elektryczny Golf. Przy projektowaniu tego samochodu Volkswagen podjął współpracę z innym niemieckim gigantem – Siemensem. Ten ostatni dostarczył silnik i system kontroli trakcji. Varta z kolei produkowała akumulatory litowe o pojemności 180 Ah. Ta współpraca pozwoliła na zwiększenie zasięgu do 90 km, a czas ładowania akumulatorów do 80% ich pojemności wynosił tylko 1,5h i to ze zwykłego gniazdka 220 V! Powstało 300 sztuk, głównie kupowały je niemieckie korporacje, jak Deutche Telekom. Cena wynosiła 49500 marek.
Przerwa, e-Golf i elektryczny klasyk
Kolejne generacje nie doczekały się swoich elektrycznych odpowiedników. Dopiero w 2013, na fali zainteresowania elektromobilnością pojawił się e-Golf, bazujący na VII generacji. To już kompletnie inny samochód, silnik o mocy 100 kW i akumulatory litowo – jonowe oferujące zasięg do 300 km. To dobitnie pokazuje, jak wielki postęp dokonał się w połączeniu prądu i motoryzacji. Czy to dobrze? Czas pokaże, ja nie jestem jeszcze przekonany do elektrycznych samochodów, ale nie jestem też nieomylny. Jednak jeśli trafisz kiedyś na CitryStromera w ogłoszeniu – chcę, żebyś wiedział, że takie auto istniało i jest biały krukiem. Elektryczny samochód klasyczny – takie rzeczy się zdarzają.
Jeden komentarz
Krzysztof
Zielona piękność. Oj, zdecydowanie jeździłbym 😀 Wygląda czadersko!