Klasyczny foodtruck – koszmarny sen petrolheada?
Dawno temu prawie za każdym razem kiedy widziałem Citroena H przerobionego na burgerownię, Renault Estafette z kawiarnianym zapleczem czy nawet krakowską niebieską Nyskę z kiełbaskami, myślałem, że szkoda tych aut. Że te klasyczne wozy przerobione na foodtrucki zostały bezpowrotnie stracone i niszczeją codziennie opryskiwane tłuszczem ze smażonych kotletów.
Podobnie myślałem o swapach silników, modyfikacjach nadwozi, przerabianiu zawieszenia. Uważałem, że fabryka zrobiła samochód i zrobili to najlepiej jak się dało. Każda zmiana konceptu sztabu inżynierów to niszczenie ich dzieła, pozbawianie ludzkości prawdziwej, klasycznej motoryzacji. To niepowetowana strata i ludziom dokonującym takich występków powinno się natychmiast odebrać ich pojazdy i zakazać kupowania kolejnych.
„Zostaw ten intercooler w spokoju!”
Michał Wawszczak, Kraków, 12 grudnia 2008 r.
Dobrze, nie byłem aż tak ortodoksyjny, ale teraz już Wam mniej więcej nakreśliłem tamten sposób myślenia. Wielu z Was być może myśli podobnie – tylko stan fabryczny, żadnych udoskonaleń, żadnych zmian. Kolor – tylko zgodny z tabliczką. I to jest w porządku.
Na drugim biegunie znajdują się tacy, co nie widzą nic złego w wyrzucenia rzędowej szóstki z Jaguara E-type i wstawieniu bezgłośnego (i bezdusznego) silnika elektrycznego w jego miejsce. Tacy, to co przedwojennego Forda T potną na kawałki, a potem wstawią współczesne V8 i wszystko złożą do kupy, zmieniając całkowicie wygląd auta. Albo tacy, co swoim klasykiem będą jeździć codziennie, także po posolonych do granic rozsądku polskich drogach.
I to ciągle jest OK.
Gdyby nie boom na foodtrucki, większość z tych wozów pewnie dalej gniłaby gdzieś na francuskiej wsi. Tak, byłyby w oryginale i w stanie zachowania. Ale czy sprawiałyby komuś radość? Czy ktoś by się uśmiechnął na ich widok (#zawszegratem)? E-type pewnie miałby lepszą przyszłość, ale tu nie chodzi o mniejsze zło. Każdy z nas lubi coś innego i jeśli Tobie sprawia przyjemność jazd swoim klasykiem zimą, to rób to! To Twój samochód, zmieniaj go, przerabiaj, psuj, wymieniaj silniki, ucz się, jedź na koniec świata. Cokolwiek, co sprawi Ci radość jest w porządku. Właśnie o to chodzi w motoryzacji. To niewyczerpane źródło endorfin, z którego każdy może czerpać jak chce. Nie mnie oceniać czy to jest dobre czy złe.
Klasyczny foodtruck też jest spoko.
Te stare dostawczaki z wielkim oknem wyrżniętym w karoserii też są w porządku i robią dodatkowo dobrą robotę. Pokazują starą motoryzację, wychodzą do ludzi, zachęcają – zobacz, jestem taki fajny, może też kupiłbyś sobie takiego grata?
Nie dajmy się ponieść emocjom, to nie jest wojna na argumenty. Niech każdy robi to, do sprawia mu przyjemność i pozwoli innym robić coś innego. Radości i wzajemnego poszanowania – tego sobie i Wam życzę w Nowym Roku, a klasyczny foodtruck niech będzie ich symbolem.
Zobacz także:
-
Dobry mechanik nie istnieje?
Będę dzisiaj bezlitosny. Każdy, kto ma używany samochód i nie miał możliwości/czasu wykonać naprawy samodzielnie…
-
Jesiennym liściem w twarz
Mieszkasz w dużym mieście i masz klasyczny samochód? To zapewne nie jest Ci obcy temat,…
-
Nie sprzedam, będę robił. Czasem trzeba zrobić krok wstecz.
Transporter stał nie ruszony od 2 lat. Brakowało czasu, możliwości - czasem też chęci. Mogłem…
-
Francuski kurier - Renault Estafette
Choć powstało ponad pół miliona egzemplarzy Renault Estafette to samochód jest w Polsce mało popularny.…
Jeden komentarz
Maciej
Takie food trucki robią mega klimat, nie każdy samochód musi czynnie jeździć