Czy jesteśmy skazani na prąd?
Prąd wdziera się do samochodów coraz bardziej. Najpierw elektronika, potem hybrydy, teraz Tesla sprzedaje więcej samochodów niż produkuje i wszystko wskazuje na to, że ten trend się utrzyma. Czy samochody spalinowe są gatunkiem wymierającym?
Kiedy jako mały dzieciak zafascynowany samochodami usłyszałem, że kończy się ropa byłem załamany. Chciałem jak najszybciej zrobić prawo jazdy i mieć jakikolwiek samochód, żeby jeszcze trochę nim pojeździć. W 1980 roku wydobyto 23 mld baryłek, a szacowane zasoby wynosiły 693 mld baryłek. Miało to wystarczyć na 30 lat. Po prawie 40 latach intensywnego wydobycia zasoby szacuje się na 2 bln baryłek, a to z kolei powinno wystarczyć na ok. 70 lat.
Brzmi optymistycznie? Tak, ale…
Silniki spalinowe są coraz bardziej efektywne, ale przez to coraz bardziej skomplikowane. Niektóry narzekają, że do limuzyny klasy premium montuje się 3-cylindrowe silniki. Inni uważają, że 80-konny motor w miejskim maluchu jest za mało dynamiczny. Chętnie przygarniemy dodatkową moc, ale do 0,9 turbo podchodzimy już z dystansem. Trochę współczuję producentom – z jednej strony mają do spełnienia ostre wymagania homologacyjne, z drugiej – rozpieszczonych klientów, oczekujących większej mocy silnika, przestronniejszego wnętrza i wyposażenia bardziej premium. Wszystko za taką samą cenę, jak poprzednia generacja 7 lat temu.
Co dalej?
Samochody spalinowe jeszcze nie powiedziały ostatniego słowa. W tym roku Infiniti wprowadza do oferty silnik VC-T, o zmiennym stopniu sprężania. Nie jest to nowy pomysł, Saab opracował kiedyś silnik z uchylną głowicą, ale nigdy nie wszedł on do produkcji. Japońska jednostka w dużym skrócie – wał korbowy jest połączony z korbowodami przez dodatkowe, regulowane łączniki. Pozwala to na przesunięcie zakresu pracy tłoków względem cylindrów. W efekcie mamy wysoki stopień sprężania i niskie spalanie lub niski stopień sprężania i dużą moc. Deklaracje – spalanie niższe o 27 proc. Moc 2-litrowej jednostki ma wynosić 268 KM. Otwartym pozostaje pytanie o koszty eksploatacji i niezawodność tak skomplikowanego silnika.
Mamy też młodych ludzi zainteresowanych naukami ścisłymi, nowe pokolenie inżynierów – w zeszłym miesiącu w Londynie odbyła się niezbyt nagłośniona studencka impreza – Shell Eco Marathon. Aby wygrać, trzeba było przejechać zbudowanym przez zespół bolidem w trybie jak najbardziej emeryckim, czyli osiągnąć jak najniższe spalanie lub zużycie prądu. W kategorii prototypów napędzanych paliwem ciekłym zwyciężył zespół Microjoule-La Joliverie osiągając wynik 2324 km na 1 litrze benzyny. Co się stanie z ludźmi, którzy wygrali? Część z nich z pewnością trafi do przemysłu motoryzacyjnego i, miejmy nadzieję, wyciśnie jeszcze więcej z tradycyjnych silników spalinowych.
Podatkowy raj – jak długo?
Jestem spokojny o przyszłość motoryzacji- spalinowe silniki tak szybko nie ustąpią. Infinity pokazuje, że jest jeszcze miejsce chęci na poprawienie ich sprawności. Zapasy ropy są spore i szacuje się, że jej zużycie spadnie o 1/3 do 2050 roku. Elektryki będą zdobywać coraz większą część rynku, ale mają trochę pod górkę. Polska jest na granicy blackoutu. Musimy kupować prąd na zachodzie, bo nasze elektrownie nie są w stanie zaspokoić naszych potrzeb. Czym będziemy zasilać milion obiecanych elektrycznych samochodów? Owszem, zapewne większość akumulatorów będzie ładowana w nocy, kiedy zapotrzebowanie na energię jest niższe niż w dzień. I choć Ministerstwo Energii uważa, że jesteśmy w stanie wyprodukować tyle energii, to czy będziemy w stanie ją przesłać, kiedy wszyscy po powrocie z pracy podłączą swoje auta do ładowarek?
I ostatnia kwestia – czy nasze (i każde inne) państwo lekką ręką odpuści sobie wszystkie podatki zawarte w paliwie i pozwoli swoim obywatelom jeździć na tanim, „domowym” prądzie? Szybko licząc, przejechanie 100 km Teslą S (22 kWh/100 km) zasili budżet państwa kwotą ok. 3,5 zł (44 gr akcyzy i 3,03 zł VAT). Przejechanie 100 km samochodem osobowym spalającym 7 l benzyny na 100 km to zysk Skarbu Państwa na poziomie ok. 20 zł (10,85 zł akcyzy, 0,92 zł opłaty paliwowej i 8,15 zł VAT) W przypadku Polski w grę wchodzi jakieś 30-35 miliardów złotych rocznie. Czy zatem rządy będą chciały tak entuzjastycznie ukręcić łeb kurze znoszącej złote jaja? Odpowiedzcie sobie sami.
Zobacz także:
-
Jesiennym liściem w twarz
Mieszkasz w dużym mieście i masz klasyczny samochód? To zapewne nie jest Ci obcy temat,…
-
Zapach benzyny
Jak często słyszycie, że jakiś samochód ma proporcjonalne nadwozie, nisko biegnąca linia maski podkreśla sportowy…
Jeden komentarz
Jarek
Myśle, że jedno na pewno nie wyprze drugiego a na pewno nie w najbliższej przyszłości. Moim zdaniem elektromobilność przez jeszcze jakies 10 lat minimum bedzie szla swoim torem, rozwijała sie i zdobywała nowych amatorów, ale nie wykluczy to samochód spalinowych z polskich ulic niestety. Moze za 20/30 lat pozostanie ich 1/3 tego co w tej chwili, ale póki co powinniśmy skupic sie na promowaniu samej idei jak robi to chociazby greenway, który stawia stacje ładowania pod auta elektryczne. Wspiera samą ideę – chociazby ostatnio wydajac przy wsparciu innych firm raport dla samorzadowców a propos możliwości rynku elektromobilnego wlasnie dla miast. Jestem zdania, ze takie dzialania przyniosa rzeczywiste efekty